O tym jak powstała biblioteka i czy jest tak naprawdę potrzebna
Napisała Natalia Konopacka z kl. II A
-Opowiedz to jeszcze raz wujaszku.......
-Dobrze dzieci, usiądźcie w kręgu i słuchajcie....... Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze nie było nas na świecie, żył pewien człowiek o imieniu Thomas. Nazywał się on Bibiliontek.
- Jak śmiesznie....
-Tak, macie racje. Ale komentarze później. Teraz słuchajcie. Był on człowiekiem niezwykle mądrym. Uczył się w wiejskiej szkole, gdzie panowała bieda. Poziom wykształcenia u ludzi był wtedy niezwykle niski. Dzieci rzadko były puszczane do szkoły. Zazwyczaj od młodych lat pracowały wraz z rodzicami w gospodarstwach. Thomas nie miał problemów z nauką. Był bardzo inteligentny. Niestety jego rodziców nie było stać na dalszą naukę ich dziecka... Biedny Thomas musiał sam na siebie zarabiać. Nie chciał zostawić nauki. Ona go niezwykle pasjonowała. Dlatego wymyślił, ze będzie dawał korepetycje.
-A co to takiego korepetycje, wujaszku?
- Ko-re-pe-ty-cje to jest coś takiego, jak jedna osoba pomaga drugiej w lekcjach poza szkołą, tak prywatnie. Za to ta osoba, która bierze korepetycje, musi płacić dużo pieniędzy.
-Hmm. Ale co było dalej?
-Więc Thomas uczył te małe dzieci. Z czasem wieść o nim się rozeszła i wielu rodziców posyłało swoje dzieci właśnie do niego. Zarabiał wtedy bardzo dużo pieniędzy i mógł kontynuować naukę. Jednak nie zrobił tego. Pieniądze uderzyły mu do głowy. Całymi dniami bawił się ze swoimi przyjaciółmi i w ogóle nie pracował. Jak można się było spodziewać, szybko stracił swoje pieniądze. Wrócił wtedy smutny do rodziny. Ta przyjęła go do pracy w domu. Thomas marnował w domu swój talent to nauki.
Przyjaźniąc się z ludźmi, zauważył, że ich dzieci, coraz mniej przykładają się do nauki. W rzeczywistości było jeszcze gorzej. Dzieci w ogóle nie chciały się uczyć, a szkolę traktowały jako przymus. „Tak nie może być” – pomyślał Thomas.-„Muszę coś z tym zrobić”.
Jak pomyślał, tak też zrobił. Wrócił do szkolnictwa. Uczył się nocami, gdyż dniami pracował w gospodarstwie. Swoją pasję przekładał na innych, którzy również się uczyli. Jednak ta ich nauka... Była inna, niż wtedy, gdy Thomas udzielał korepetycji. Dzieci, które czegoś nie umiały, prosiły o pomoc swoich często nie wykształconych rodziców. Ci, nie chcąc stracić autorytetu, opowiadali jakieś głupstwa, w które dzieci wierzyły i powtarzały innym. Powstawał taki krąg, który mimo iż uczył się, to to, co umiał, było nieprawdą. Thomas, kończąc studia zaczął uczyć dzieci w szkole. Dzieci było dużo, a on jeden, tak więc niektóre dzieci nie słuchały go. Tym bardziej, że według nich podważał on prawdy mówione przez rodziców.... Thomas nie dawał za wygraną. Jeździł po wielu krajach, do wielu osób z prośbą o pomoc. Pomoc w założeniu....
- Biblioteki?
- Tak, macie rację. W innych krajach poziom wykształcenia był wtedy wyższy niż u nas. Ludzie, którzy go znali, wiedzieli, jaką miłością pała on do nauki. I pomogli mu. Gdy wrócił do kraju, przywiózł ze sobą mnóstwo książek. Chciał założyć takie miejsce, gdzie każdy mógłby przychodzić i wypożyczać książki. Thomas chciał, aby dzieci same doszły do wiedzy, jaką oferują książki. Nie wiedział tylko jak nazwać takie miejsce... Zastanawiał się długo, aż wymyślił, że nazwie je biblioteką. Ludziom rzeczywiście taka biblioteka pomogła. Nie tylko dzieci przychodziły do niej. Przychodzili również dorośli. W bibliotece początkowo było mało książek. Później Thomas coraz częściej wyjeżdżał i przywoził ich coraz więcej. Ludzie nie musieli ich czytać w bibliotece. Thomas wypożyczał im książki do domu, aby i tak mogli się uczyć. Pomysł Thomasa niezwykle pomógł ludziom. Był zadowolony z siebie i swojego pomysłu. Wrócił dalej do szkolnictwa. Tak jak myślał, wiele dzieci zainteresowało się nauką i ich wykształcenie było wyższe. Były też takie dzieci, które zaraz po przyjściu ze szkoły pomagały rodzicom w domu i nie miały czasu na chodzenie do biblioteki. Ich rodzice również nie wykazywali jakiegoś szczególnego zainteresowania nauką. Dzieci te mimo możliwości nauki, nadal trwały w niewiedzy, lub też ich wiedza była nieprawdziwa, zmyślona. Thomas wymyślił, ze założy bibliotekę w szkole.
-Ale głupio! I dzieci będą jeszcze zmuszane do chodzenia do biblioteki!
-Dlaczego? Biblioteka w szkole to świetny pomysł, dzieci dzięki temu mają dostęp do nieograniczonej wiedzy.
-A Internet, wujaszku? On jest lepszy. Nie trzeba szukać w książkach, tylko wpisze się słowo i już ma się wszystko gotowe.
-Dzieci, dzieci.... Kiedyś nie było Internetu.
-Nie? Jak to?
-Tak, w czasach w których żył Thomas Internetu jeszcze nie wymyślono. Tak więc Thomas chcąc założyć bibliotekę w szkole, znowu musiał jeździć po różnych miejscowościach i nabywać książki, aby jakoś ta biblioteka funkcjonowała. Gdy zebrał mnóstwo książek, przywiózł je wszystkie do szkoły. Po założeniu biblioteki odbywały się tam lekcje, aby wszystkie dzieci w szkole umiały się w niej znaleźć i nie bały się tam chodzić. Wszyscy uczniowie w czasie dni szkolnych o godzinie 12:00 szli do biblioteki, gdzie odbywały się lekcje z paniami bibliotekarkami. Panie były bardzo miłe i opowiadały dzieciom takie ciekawe rzeczy o książkach, że wszyscy z uwagą je słuchali. Nikt nigdy nie opuścił żadnej lekcji bibliotecznej.
-Czy teraz w szkole też są takie lekcje biblioteczne?
-Tak, dzieci. Przekonacie się, jak pójdziecie do szkoły. Teraz już wiecie, ile zawdzięczamy bibliotekom.
-Bardzo chciałbym poznać tego pana Thomasa. Pięknie bym mu podziękował.
-Nie dziwię się. Też chciałbym go poznać. A teraz już śpijcie dzieci. Może wam się przyśni szkoła? I biblioteka? Kładźcie się! Dobranoc!